wtorek, 14 grudnia 2010

Melbourne, last day of freedom

Poniedziałek był dla mnie dniem pełnym oczekiwania. Nie chciałam pisać tego wcześniej, żeby nie zapeszać, ale w zeszłym tygodniu udało mi się dostać na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. Miałam sporo szczęścia, bo od początku poszukiwania pracy były dosyć utrudnione, odbijałam się od drzwi agencji rekrutacyjnych, które inwestowały swój cenny czas tylko w ludzi z lokalnym doświadczeniem. Zaczęłam zatem uderzać bezpośrednio do biur i tutaj, w przypadku tych największych, moja rozmowa kończyła się na wymianie standardowych tekstów z sekretarką, w najlepszym wypadku z kimś z działu HR. Nic obiecującego.W ten sposób zwiedziłam całe CBD i około 20 biur tam się znajdujących.

Dopiero po przeprowadzce na South Yarrę przypuściłam frontalny atak na tutejsze, lokalne, mniejsze biura, takie same na Prahranie i w Windsorze, następnie na St Kildzie i w Fitzroyu. W piątek dwa tygodnie temu miałam sporo szczęścia, znalazłam się oko w oko z Niemką, senior architectem w biurze na Prahranie, która akurat poszukiwała asystentki dla siebie, bo jej własna odchodzi. Już we wtorek byłam umówiona na rozmowę, która odbyła się w środę i trwała 2 godziny i 20 minut! Najdłuższa moja rozmowa o pracę w dotychczasowej tzw karierze. W kawiarni, z szefem i Niemką, właściwie luźna rozmowa, oni opowiadali o firmie, ja o sobie. Jakoś tak było sympatycznie i fajnie, że nikt nie patrzył na zegarek. Obiecali, że zadzwonią w poniedziałek lub wtorek.

Jako że mam jeszcze rower od Izki, a M. znowu wyjechał na swoja przepompownię, wybrałam się w poniedziałek na dłuższą wycieczkę, żeby nie siedzieć bezczynnie denerwując się i czekając na jeden telefon. Pojechałam wzdłuż wybrzeża i dotarłam aż do Brighton. Miałam ze sobą książkę, krem do opalania, picie i ciasteczka, słońce świeciło, wiał lekki wiatr, pogoda wymarzona do luźnego zwiedzania dalszych okolic. Oto wyniki tej wycieczki. A około 16 zadzwonili moi pracodawcy, żeby potwierdzić, że od stycznia zaczynam pracę! Teraz szkolę się z oprogramowania, tylko 2 dni, potem wakacje z M. i Sydney, no ale jest fantastycznie!




 plaża kite-surfingowa na St Kildzie przed południem
 widok na City
ścieżka rowerowa dwukierunkowa + oddzielna dla spacerowiczów
 i widok w drugą stronę
 mała architektura plażowa
 ostatni punkt mojej wyprawy
 most pieszo rowerowy
jest fajnie !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz