Z Royal National Park udaliśmy się w kierunku południowym, wzdłuż pięknego wybrzeża, do miejscowości Kiama. Minęliśmy kilka miasteczek wypoczynkowych dedykowanych bogatym sydneyczykom, przemysłowy Wollongong i dojechaliśmy na miejsce. Początkowo tam planowałam nasz nocleg, ale wylądowaliśmy nieco dalej, w Nowrze, żeby następnego dnia znów pokręcić się po okolicy. Po pierwsze sama Kiama (czytaj Kajama) jest ładną miejscowością z cudem natury w postaci oceanicznego gejzera buchającego przy sprzyjających pływach, po drugie w pobliżu sporo parków narodowych i innych turystycznych atrakcji. Mieliśmy niestety trochę pecha, bo gejzer chwilowo nie działał, a znad oceanu przyleciała chmura deszczowa, która popsuła nam lunch.
Kiama położona jest na wzgórzu z dodatkowym cyplem tworzącym naturalną, sympatyczną zatokę rybacką. Na cyplu góruje nad miastem latarnia morska, a w wodę wchodzą skały ze wspomnianym wyżej gejzerem. Jest też stara strażnica pożarowa i klub masoński, a do tego sporo restauracji, zamkniętych oczywiście w chwili, kiedy Polakowi najbardziej chce się jeść, czyli między 14 a 18. Poza tym miasteczko niczego sobie. No i przy samym wybrzeżu znajduje się kolej, która tunelem pruje przez miasto w kierunku południowym.
W końcu zatrzymaliśmy się w Nowrze, na zupełnie opuszczonym kempingu przy samym Nowra Wildlife Reserve. Towarzystwa dotrzymywały nam pawie, a w nocy possumy i pierwszy w moim życiu wombat! Nie wiem jak Was, ale mnie to zwierzę rozczula na maxa, najchętniej trzymałabym wombata w ogródku. Dla niewtajemniczonych wombat to coś pomiędzy świnką morską a niedźwiadkiem, wcina trawę i chrumka, jak się zdenerwuje lub wystraszy zaczyna biegać niezdarnie jak grizzli, ale w skali 1:5. Zobaczcie na zdjęciach.
pierwszy widok na ocean po wyjeździe z Royal NP
i kolejny, całkiem przyjemny
instrukcja obsługi gejzera
latarnia + barierka ochronna gejzera
port w Kiamie
Kiamowe wybrzeże północne
kolej wchodząca w górę
tak się buduje domki letniskowe
a to już Seven Mile Beach NP między Kiamą a Nowrą
nasz namiot i paw, parę possumów, prawdopodobnie matkę z córką, spotkałam w nocy na płotku koło wejścia do namiotu
wombat, zanim się wystraszył flesza i uciekł
Bylem tu. Fajny gejzer ktory po wypadku ktory mial miejsce pare lat temu zostal ogrodzony. Jeden madry turysta albo Ozzi zszedl za nisko i przy erupcji gejzera zostal wchloniety, niestety na wiecznosc. https://picasaweb.google.com/113069071815326478568/Australia2007KiamaTheBlowHole?authkey=Gv1sRgCNqV_fm10Y-9wQE
OdpowiedzUsuń