Dalej szukamy z M. naszego gniazdka, w poniedziałek udało się namierzyć kolejne, całkie zgrabne miejsce tuż nad rzeką Yarrą na pograniczu Richmond i Hawthorn. Dojazd niestety tylko tramwajem w jakieś 20-25 minut od centrum. Budynek spory, współczesny, z własnym basenem i fitnesem, 4 kondygnacje za to rozciągnięty niebotycznie, zajmuje cały kwartał. Towarzystwo tam mieszka raczej młode, sporo singli, homo i hetero.
Sam lokal wzbudził spore zainteresowanie, na miejscu było z 10 konkurentów, rzeczywiście spory salon z drewnianą podłogą, kuchnia rozwinięta na krótszej ścianie. Garderoba przy wejściu, na oko1,5x1,5m, wg agentki był to study czyli pokój do pracy... nie skomentuję. Sypialnia mała, ale z szafą i oknem narożnym. Widok taki sobie. Największe moje obawy wzbudził zapach na wejściu - przesuszonej kanalizacji albo bardzo zasyfionej łazienki. Podejrzenia potwierdziły się po przekroczeniu progu świątynii (nie)czystości - zasyfiony prysznic, styk umywalki z blatem i nie wiem co jeszcze... boję się, że mimo doczyszczenia smród zostanie. W każdym razie dziś rano dzielnie złożyłam aplikacje, ale czekamy na wyniki z South Yarry, która do tej pory wygrywa w naszym prywatnym rankingu miejsca do względnie fajnego mieszkania.
Dziś też rozpoczęła się wielka wyprzedaż ozdób na głowę, które Melbournianki dzielnie prezentowały w ostatni weekend i we wtorek, kiedy to odbywał się główny wyścig Melbourne Cup. Oj działo się działo. My z M. nie ulegliśmy zbiorowej histerii i jak przybysze z obcej planety oglądaliśmy wszystko przez obiektyw mojej mini idiot kamery.
przewazaly motywy bialo czarno czerwone
ale jak ktos mialby ochote na kolory...
ten w paski kosztowal niecale 400 dolarow (po obnizce 300)
czuje ze qwiatek by sie tu odnalazl znakomicie!
bardziej stonowane czerwienie
a na miescie zagubieni dzokeje
i glowny pawilon zabawowy kasyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz