czwartek, 4 marca 2010

Szkocka architektura - najstarszy dom w mieście











Trochę Was zaniedbałam, drodzy czytelnicy i kajam się oto tym przydługim i wypełnionym zdjęciami wpisem o najstarszym domu w mieście. Zwiedziłam go z pewnym wahaniem jakieś dwa tygodnie temu. Zawsze mi się podobał, ale też barbarzyńskie otoczenie nie nastawiało zbyt zachęcająco. Otóż aberdyńczycy nastukali w latach 70. ubiegłego wieku trochę dosyć obrzydliwej, po-modernistycznej architektury, o której możecie poczytać we wpisach betonowych. A najstarszy dom w mieście otulili szklano-aluminiowym grzmotem, negując wcześniejsze założenie ogrodowe i powiązanie z miejskim Ratuszem w stylu neogotyckim, który był po przeciwnej stronie placu wejściowego. O czasy o obyczaje. Teraz dla odmiany żądają papierków na wymianę okien z szybką pojedynczą na zespoloną i przeważnie nie wyrażają zgody...

Najstarszy dom w mieście pochodzi z 1676 roku, należał do Sir George'a Skene Provosta, w czasie wojny oczywiście lekko mu się dostało, ale potem przeprowadzono remont generalny, a w roku 1953 został odsłonięty miłościwą łapką Królowej Matki i oddany do użytku publicznego. W środku można znaleźć zdjęcia z tego wydarzenia, przed Domem wielki plac z założeniem ogrodowym, centrum miasta usiane secesyjnymi kamieniczkami, katedra z cmentarzem jako żywo w samym środku. Dziś ten cmentarz jest traktowany jako skwer, korzysta z niego młodzież z pokolenia McDonald, nagrobki usiane są torbami po tzw. Menu i plastikowymi kubkami po koli. Kamieniczki poznikały, zastąpiło je betonowe centrum handlowe, które zaczyna się przy Union Street, przechodzi w Upperkirkgate, a następnie dochodzi do George Street. Właściwie tym centrum rozrypali pół miasta. No ale to było w latach 60. i 70.

Najstarszy dom w mieście się broni. Jest piękny, z ciężkiego, masywnego granitu, z nieregularnym, ale estetycznym rytmem okien, z obronną stylistyką, basztami i płaskorzeźbami. Jako tako broni się też sadzawka - fontanna z ekspresyjną rzeźbą, umieszczona w pobliżu głównego wejścia na dziedziniec domu. Natomiast gorzej jest z otoczeniem dalszym, czyli szklanym grzmotem Urzędu Miejskiego. Ale to ocenicie sami na zdjęciach. Wnętrza też zostały odrestaurowane, niestety nie zachowały się autentyczne meble z czasów Sir George'a. Pozostał jedynie szczątkowy wystrój kaplicy - polichromie ze scenami biblijnymi. A na drugim piętrze nieco zaskoczyła mnie wystawa tematyczna - kolor różowy w historii ubioru. Pomyślałam: Oo, w tym akurat Szkotki są dobre, więc co szkodzi zobaczyć. Wystawa była nędzna, może z pięć sukien naprawdę interesujących z przełomu XIX i XX wieku, kilka sukien ślubnych, bo kolor różowy występował i przy tej okazji, a następnie ciuszki rodem z sexszopu i lalka Barbie w firmowym pudełku cała w różowych tiulach... Jednym słowem - rozczarowanie. A teraz foty:




a to już Urząd Miasta - naprzeciwko naszego najstarszego w mieście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz