Po pierwszych niepowodzeniach i kompletnym nietrafieniu w nasze gusta szalonej Kitty postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. To znaczy ja zaczęłam intensywnie szukać i ustawiłam marszrutę na sobotnie inspekcje a M. się zgodził na moje propozycje, część wyeliminowaliśmy bo się pokrywały i w sobotę rano ruszyliśmy na podbój miasta. Wcześniej jednak, w piątek, za radą Kitty odwiedziłam jeden mrówkowiec w centrum, gdzie wynajmowane są malutkie mieszkania - umeblowane, w miarę świeże i z klimatyzacją.
Na liście znajdowały się cztery - jedno zdecydowanie powyżej naszych możliwości finansowych, jedno z niby-oddzielną sypialnią czyli ciemną norą bez światła i pompą ciepła w szafie, jedno małe studio jednoprzestrzenne i względnie znośne dwupokojowe narożne, na które złożyłam dziś aplikacje. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale przynajmniej M. miałby blisko do pracy i nie musielibyśmy kupować mebli. Widok też nie najgorszy.
kuchnia trochę mała, 2 palniki i brak piecyka, ale za to czysta, tak samo jak łazienka
W sobotę dzień był dosyć pochmurny, a po południu wręcz deszczowy, do tego wielkie miejscowe święto, Melbourne Cup. Wszyscy odświętnie ubrani, poruszali się w kierunku toru wyścigów, a my w odwrotnym - do South Yarry.
centralna stacja kolejowa z odświętnym tłumem
kto ma lepszy kapelusz?
panowie też eleganccy
na miejscu był konkurs na najpiękniejszą kreację, może w przyszłym roku wystartuję?
South Yarra to bardzo przyjemna dzielnica, 5 minut kolejką od centrum, zielona, z mnóstwem przyjemnych sklepików, butików i kawiarenek. Sporo biur architektonicznych też...I nasze odkrycie: mieszkanie na Alexandra Street. Tu też złożyłam dziś aplikację. Sami zobaczcie.
ma własny ogródek - idealny na barbecue czy rowery
ściany ceglane malowane na biało - lubię
spora sypialnia z dużą szafą - trochę tu ciemno za to jest klimatyzacja
spora kuchnia połączona z salonem
do tego czysta łazienka
Trzymajcie kciuki, a ja szukam dalej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz