Na mojej prywatnej liście rzeczy godnych zapamiętania i tęsknoty znajdują się może trzy pozycje:
1. Morze Północne i foki u ujścia rzeki Dee
2. Ogród botaniczny z palmiarnią i parkiem.
3. Architektura kamienna z wrodzonego sentymentu do końca XIX wieku.
To jakby wszystko...a z rzeczy przyziemnych może sklep GAPa w trakcie przeceny do 75%. Takie rzeczy to tylko w UK, bo jak wiadomo Polaków trzeba dmuchać na każdym kroku, więc w kraju tego typu chińska produkcja trafia do sklepów luksusowych i jest sprzedawana po cenach odpowiednio luksusowych.
Wracając do tematu, dziś w ramach pożegnania przeszłam całą aberdońską plażę publiczną, od rzeki Don i wioski rybackiej do rzeki Dee i moich ulubionych czujnych fok.
A oto mapa dzisiejszego spaceru.
Nie wiem jak Was, Drodzy Czytelnicy, ale mnie rozbraja widok zwierząt w ich naturalnym środowisku. A już foki z racji swojej egzotyki, przyjemnej obłości i środowiska wodnego, wzbudzają we mnie skrajne emocje. Wychyli się czy nie? Ile mam stać, żeby znowu zobaczyć miły pyszczek? A może tym razem machnie ogonem? Tak więc dziś foka numer jeden, żerująca w głębi rzeki, zaszczyciła mnie swoim widokiem dwa razy. A foka numer dwa, bawiąca na styku wody słodkiej i słonej, miała chyba niezły ubaw. Ile razy na nią spojrzałam, chowała się. W końcu zniknęła mi na dobre i rozczarowana zaczęłam wracać w kierunku miasta. I kiedy spojrzałam przez ramę do tyłu, wychyliła się ponownie i machnęła do mnie ogonem!
Jutro ruszamy, więc następna relacja już z down under najwcześniej w niedzielę. Przed nami pełny odlot: Aberdeen-Londyn-Kualalumpur_Melbourne. Meta w niedzielę o 20.40 czyli mniej więcej 11.40 czasu polskiego. Do miłego zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz