czwartek, 21 października 2010

Melbourne, tramwaje

Dziś piątek, mija pierwszy tydzień roboczy M. i pierwszy mojego rozpoznawania i oswajania miasta. Jestem też po pierwszym spotkaniu w sprawie pracy, mam wydrukowane ulotki reklamujące moi oraz mapę z zaznaczonymi biurami, które warto zaatakować. Na razie w CBD, ale mam zamiar w przyszłym tygodniu obejść też dzielnice lekko oddalone od centrum i oswoić system komunikacji miejskiej. Teraz poruszam się tylko jedną linią tramwajową - darmową turystyczną trzydziestką piątką City Circle. Jest to bardzo przyjemna sprawa - przedpotopowe wagony nabite turystami i biednymi imigrantami, którzy poszukują pracy. Czasem dodatkowo ładują się uczniowie szkolni i różnej maści dziwacy.

Tramwaj jeździ co 12 minut, co niekoniecznie jest prawdą, dziś na przykład czekałam na niego jakieś 20 minut, przy czym żaden nie zwiał mi sprzed nosa, więc prawpododobnie jedna sztuka uciekła gdzieś w nieznane. Trasa jest dość prosta - objeżdża całe CBD, zahaczając o port i nową dzielnicę komercyjno - rozrywkową, gdzie próbuje się pozbawić turystów ostatnich pieniędzy. Cel szczytny, ja jednak na razie omijam takie pokusy i po prostu wożę się do biblioteki stanowej. Po pierwsze jest tu szybki i bezpłatny internet, po drugie bogata kolekcja albumów o architekturze i bardzo miła atmosfera. Klimatyzacja działa, podczas gdy na zewnątrz zrobiło się już sympatyczne +28C....

A teraz kilka fotek tramwajowych, żeby nie było zbyt nudno...
 
to tramwaj w przeciwnym kierunku









to już mój tramwaj
jak widzicie  w środku tłoczno
mapa przejazdu na bordowo
panowie pracują nad nowym przystankiem
kalosze + krótkie spodenki
to już zwykła linia miejska, ale fotkę było warto strzelić
tramwaj restauracyjny, który jeździ wieczorami naszą ulicą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz