czwartek, 11 lutego 2010

Szkocka salsa

Tym razem nie chodzi o kulinaria, a o taniec! Wczoraj, jak co tydzień, udałam się na naszą lekcję tańca do pobliskiego City Moves. Zapisałam nas z M. jeszcze na jesieni na Salsa 1, którą ukończyliśmy z dużą przyjemnością, a od nowego roku chodzimy na Salsa 2. A raczej chodziliśmy, bo M. coś mi się zbuntował i od 2 tygodni ganiam sama;( No cóż, mam nadzieję, że mu przejdzie, bo zajęcia robią się coraz ciekawsze i rzeczywiście można się czegoś nauczyć.

Zajęcia są organizowane i sponsorowane po części przez City Moves, płacimy za nie 4,5funta za 1 zajęcia, a cały kurs trwa 10 tygodni. Spotykamy się co środę o 20.15, przed nami odbywa się Salsa 1, a my jak starzy wyjadacze możemy podglądać salsową młodzież. Jest dosyć kosmopolitycznie, prowadzi nieco zasuszony Javier, aktor i performer z Kolumbii, a na zajęcia przychodzą Szkoci, Francuzi, Nigeryjczycy, Chińczycy, Hindusi, Meksykanie, Rumunka, Polka czyli ja, a ostatnio pojawiła się Finka. Na początek krótka rozgrzewka, tupiemy w miejscu i wykonujemy kroki podstawowe, a potem łączymy się w pary i ruszamy w tany. Javier potupuje w centrum, czasem pokaże jakiś nowy układ kroków, obrót czy wypad nóżką, a my lekko tępawo po nim powtarzamy. Generalnie Japończycy i Chińczycy nie powinni tańczyć salsy - po prostu nie mają szansy na wyczucie tego rytmu. To było widać już na naszych pierwszych zajęciach, a teraz jeszcze bardziej! Z kolei chłopcy z Meksyku, których Javier przemyca na parkiet po rozpoczęciu zajęć, są dla nas fajnym wsparciem, bo mają te rytmy we krwi.

A teraz trochę o architekturze. City Moves odbywa się w kościele Triple Kirks, a raczej na jego górnej kondygnacji zbudowanej prawdopodobnie po zmianie funkcji. Szkoci mają bardzo luźne podejście do Sacrum / Profanum, więc sporo kościołów tutaj jest przekształconych w puby, dyskoteki, hotele, kasyna i burdele. Na samej Belmont Street, czyli tutejszej Mazowieckiej, mamy co najmniej trzy kościoły, które już kościołami nie są. W pierwszym pub o wystroju wampirzo-haloweenowym, w drugim typowa dyskoteka z techno rąbanką, a w trzecim, na końcu ulicy, pub na parterze i nasze studio taneczne na samej górze, tuż pod drewnianym sklepieniem.

na zdjęciu kościelny pub w Dyniową Noc

1 komentarz: