sobota, 20 lutego 2010
Szkockie zbieractwo
Dziś znowu piękna pogoda, czyste niebo i roztopy, więc wybraliśmy się na plaże delikatnym ślizgiem po oblodzonych chodnikach. W końcu po co odśnieżać, jak samo spłynie. Akurat był odpływ, więc na plaży sporo glonów, żerujących mew i innych nadmorskich ptaszydeł, a M. cały ucieszony, bo wreszcie znalazł sobie cel, czyli zbieractwo pospolite.
Ja zwykle poluję na muszelki i krabowe korpusy, co widać na powyższym obrazku. A M. wypatrzył tym razem małe, białe, okrągłe ...... niby to jajeczka, ale po bliższym przyjrzeniu się, okazało się, że to piłeczki golfowe! Całymi stadami! W dodatku nie byliśmy sami w tym szaleństwie, oprócz nas zbierał jakiś starszy pan, który jak nas zobaczył z siatką, to przekazał wszystkie swoje znaleziska oprócz jednej małej piłeczki! Dodatkowo z interesujących obiektów plażowych muszę wymienić wściekle pomarańczowy kask robotniczy i kokos z naklejką Sainsbury-ego i datą ważności do 24 lutego!
W domu nawierciliśmy dziurki, skosztowaliśmy soku, a potem uroczyście młotkiem rozbiliśmy gada. Nie był zbyt smaczny, ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, to tym bardziej wyłowionemu z fal kokosowi w miąższ. A oto nasza dzisiejsza kolekcja.
Z tymi piłeczkami mieliśmy trzy hipotezy: 1. ktoś na plaży grał w golfa 2. piłeczki zgarnął odpływ i sztorm z jakiegoś pobliskiego nadmorskiego pola golfowego 3. robotnicy na platformach wiertniczych grali w turbogolfa. Która hipoteza wydaje Wam się najbardziej prawdopodobna?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz