wtorek, 5 stycznia 2010

Szkoci i śnieg


Tu Wasz stały korespondent z mroźnej północy. M. twierdzi, że tak zimno to tu jeszcze nie było. Chyba ściemnia. W każdym razie pierwszy śnieg spadł jeszcze przed naszym świątecznym wyjazdem i utrzymał się aż do teraz. Przy lądowaniu wyglądało to pięknie i wyjątkowo romantycznie. Natomiast zderzenie z brutalną śnieżną rzeczywistością wykazało kompletne nieprzystosowanie Szkotów do tego zjawiska pogodowego.

Drogi posypane solą, ale chodniki już nie. Zalega więc 5cm warstwa zmarźliny, po której miękkim ślizgiem przemieszczamy się po centrum miasta. Dodam, że sporo tu górek i dołków, więc nie chodzimy po płaskim śliskim a po pochyłym śliskim, co wymaga dodatkowej ekwilibrystyki. Chodniki są odśnieżone na jednej (!!!), głównej ulicy. Reszta o obowiązku odśnieżania nie słyszała.

Dużo Szkotów ma 4-suwy, którymi przemieszcza się po mieście. Ale o odśnieżaniu szyb i zimowych oponach nikt tu już nie słyszał! Czyli samochody się ślizgają z odkurzoną z przodu częścią wiekości chusteczki do nosa, na pozostałej części spoczywa około 10cm warstwa przymarzniętego śniegu. Lovely.

Dziś w nocy spadło kolejne 10cm. Szkoci nie mogą się pozbierać. Wszystkie szkoły w okręgu zamknięte. Zapasy soli płyną z Afryki Północnej (!!!), jakby bliżej już nie było, że nie wspomnę polderów we Francji czy naszej Wieliczki. W szpitalach brakuje gipsu na złamania. Pociągi odwołane. Samoloty odwołane. Drogi boczne zamknięte. Paraliż. Przypominam - 10cm śniegu i spadek temperatury do -4.

My za to walczymy z grzybem przyokiennym. Dwukrotne smarowanie jakimś świństwem, na noc przenieśliśmy wyrko do salonu i urządziliśmy kwaterę główną przed kominkiem. Nie powiem, nawet romantycznie było, miałam skojarzenia ze stepową jurtą i filmami Playboya puszczanymi kiedyś na TVP po 22. Tylko że tam nie spali w dresach i góralskich skarpetach jak my tutaj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz