piątek, 15 stycznia 2010

Szkoci a targowiska












Targ międzynarodowy na razie 2x jesienią prawie na naszej ulicy :)

Dziś piątek, dzień targowy. To znaczy, że niedaleko głównej miejskiej ulicy, parkuje półciężarówka z podnoszoną klapą na bocznej ścianie. W środku miły młody chłopak, nieprzerywając na moment esemesowania, sprzedaje produkty szkockiej ziemi. Czyli ziemniaki (tatties), rzepę (2x większą od polskiej), cebulę, kalarepę, malutkie kalafiory i marchewki. Oprócz tego ma całkiem spore i jakościowo nieporównywalne z supermarketowymi jaja. Sezonowo pojawiają się też sadzonki roślin, których nazw nie spamiętam, poza oczywiście heather ;) Zwykle zaopatruję się tam w jaja, cebulę, ziemniaki i marchewę. Do gotowanej i podawanej na ciepło rzepy jakoś nie mam przekonania, reszty nie lubi M.

W sobotę ten sam chłopak ustawia się na Belmont Street, tam jest już zwykle więcej straganów. Jakieś lokalne trunki, czasem świeży chleb na zakwasie(!), miody, ręcznie robiona biżuteria, fotografie i inne rzeczy, których nie spamiętam.

Dodatkowo dwa razy pojawił się u nas Targ Międzynarodowy! Zamykana jest wtedy jedna z główniejszych ulic - na całe 3 dni. Sprzedawcy głównie francuskojęzyczni, część mocno cygańska z wyglądu. Stragany tematyczne: hiszpański z paellą i churros con chiocolate, belgijski z waflami i małymi ciasteczkami, jeden imponujący z zieleniną, szalotkami i jadalnymi kasztanami, niemiecki z wurstem, polski z bigosem i pierogami, inne zupełnie egzotyczne z wyrobami rękodzieła indiańskiego, chińskiego i fińskiego.

Do tego dwa rewelacyjne, z których zawsze korzystamy: z prażonymi orzeszkami i z oliwkami w przeróżnych zalewach. Fakt, można na tych straganach zostawić i 50 funtów za jednym zamachem! Trzeba się mocno pilnować, ceny zwykle określają porcje wielkości 100g, po czym hojna ręka sprzedawcy nakłada prawie pół kilo i przy płaceniu dobre samopoczucie jakoś dziwnie znika! Ups, miało być 2,50 a wyszło 10 funciszy! Do tego można się nieźle przejechać na niektórych "pysznościach", ale o tym jutro :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz